Kościół parafialny pw. Świętej Trójcy w Łobżenicy okazuje się być świątynią kryjącą w sobie wiele zagadek i niespodzianek. Przystąpienie do renowacji wnętrza zawsze wiąże się z przygotowaniami, badaniami, poszukiwaniem starych zapisów, zdjęć, projektów - chcemy przywrócić kościół do stanu w którym prezentuje się jak najlepiej tak pod względem miejsca sprawowania kultu ale także walorów historycznych i artystycznych - krótko rzecz biorąc z całego dziedzictwa należy wybrać to co najlepsze. Ale co zrobić gdy tych wspaniałych rzeczy mamy wiele? Tak właśnie jest w kościele łobżenickim, mamy tu i historię i dzieła sztuki, nawarstwienia różnych epok, rozwiązań architektonicznych i plastycznych. Wiemy o murach - tych gotyckich spalonych w czasie potopu, barkowych - z czasu odbudowy kościoła i XX-wiecznych – to z rozbudowy w 1932 roku. Z archiwalnych zdjęć wiemy jak wyglądał stary kościół, wiemy też sporo o wyglądzie wyposażenia oraz kompozycji wnętrza i związanym z tym programem ikonograficznym. Rozbudowa z lat 30-tych nie tylko powiększyła nawę, zmieniła położenie wieży ale też zmieniła wystrój, także pod względem plastycznym. Wykorzystano istniejące elementy dodając nowe połączono je w jedną nową całość. Kolejne lata i remonty, tym razem bez planów projektów i myśli spowodowały zatarcie idei i kompozycji całości - np. zniszczenie pierwotnego wyglądu ołtarzy, zniszczenie? obrazów z prezbiterium - Narodziny i Zmartwychwstanie - czyli Alfa i Omega, początek i koniec, zamalowanie dekoracji ściennych, całkowita zmiana kolorystyki w imię bliżej nie określonego poczucia zmiany estetyki wszystkich sprzętów i ścian. Aktualny remont ma dać odpowiedź na kilka pytań ale także, w miarę możliwości, przywrócić maksimum pierwotnej myśli i estetyki wnętrza. Aby tego dokonać, mając wiedzę wynikającą z zachowanej dokumentacji, odkrywek i badań, oraz przez analogię z innych prac Kazimierza Lipińskiego - głównego projektanta i wykonawcy wnętrza po przebudowie, spróbujmy wejść w jego tok myślenia i uzupełnić brakujące detale w ten właśnie sposób. Więc mamy ołtarze, jeden element architektoniczny - kaplicę boczną i zespół nowych elementów - zacheuszki, prospekt organowy, balustradę organową, z czasem stacje drogi krzyżowej. Dziś wszystkie te rzeczy zamalowane są farbą olejną, której kolor można łatwo określić jako „orzech jasny”, kolor będący lat temu 20-30 „królem farb”. Ale my chcemy dojść do pierwowzoru. Kaplica boczna, pierwotnie Matki Boskiej Różańcowej a w niej barokowy ołtarz, bogato złocony, z błękitno-szarym tłem dla złoceń stoi na tle ścian w kolorze cieplej szarości, powyżej, między gzymsami, bęben kopuły, wykonany w technice sztablatury, pokrycia przypominającego okładzinę marmurową, a więc lekko połyskującą, szarą. Gzymsy sztukatorskie, matowe białe, kopuła w typowym dla baroku „płynącym” tynkiem z malaturą sklepienia niebieskiego. Ołtarz św. Anny podobnie jak Matki Boskiej Różańcowej złocony z błękitno–szarym tłem, ołtarz główny - wiemy że bardzo ciemny, może czarny z rozbudowaną architekturą i bogatymi złoceniami oraz subtelnym obrazem Trójcy Świętej. Logicznym rozwiązaniem była w tym momencie kontynuacja rozwiązań kolorystycznych, więc białe ściany, właściwie „ciepło białe”, bowiem taki odcień mają farby oparte na kredzie i wapnie, zacheuszki – na szarym tle złocenia matowe z krzyżykiem złoconym na połysk. Prezbiterium ze ścianami w ciepłym odcieniu ugru stanowiło centrum, kierując w to miejsce uwagę. Ołtarz główny, w pierwotnej formie otrzymał „ wsparcie” w postaci flankujących go po bokach obrazów, również delikatnie malowanych, obramionych prostą ramką bez złoceń - to by robiło wrażenie całości. Stacje Drogi Krzyżowej oparto na ołtarzach bocznych - a więc szare tło, lekko połyskujące, na nim złocenia, rama przy obrazie biała, matowa. Obrazy w gamie odcieni szarości i błękitu z delikatnymi akcentami kolorystycznymi. Stacje, podobnie jak zacheuszki stanowiły ciąg elementów prowadzących uwagę ku prezbiterium i ołtarzowi głównemu. Oczywiście, twórcy wnętrza nie oparli się pokusie wstawienia elementów charakterystycznych dla swoich czasów, czyli dekoracji malarskich ścian, lekko ludowych detali opasek wokół okien, na wspornikach belek stropu czy w polach pod oknami. Wszystkie uległy zniszczeniu, te które były widoczne z oryginałem nie mają nic wspólnego. W miarę czasu, w oparciu o zachowane nikłe fragmenty oraz w oparciu o zachowane szkice projektowe będziemy starali się część z tej dekoracji przywrócić.
Grzegorz Chojnacki